Wędrówka kręgu szefów 23-25.01.15, Pratulin
Piątkowy pochmurny wieczór stycznia, dla zwykłych, zabieganych ludzi był tylko kolejnym w szybko tracącym kolejne kartki kalendarzu, dniem pracy, szkoły, spraw nie cierpiących zwłoki. Jednak nie dla kilku chłopaków mających na tyle energii żeby po całym tygodniu codziennego życia chcieć podjąć trud pieszego wędrowania.
Rokrocznie o tej porze miejscem naszej wędrówki jest Pratulin jako szczególne miejsce. Patronem naszej jednostki są bł. męczennicy z Pratulina wspomnienie których obchodzi się 23 stycznia. Pierwszym przystankiem i tym samym miejscem pierwszego noclegu na trasie była Biała Podlaska.
Ranek przywitał nas piękny choć w ogóle nie styczniowy. Był więc późnolistopadowy (choć zimowy) ranek kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, jeszcze samochodami. W miejscowości Neple zmieniliśmy środek transportu na najbardziej godny wędrownika- własne stopy. W międzyczasie gdy niosły nas one do celu, została zrealizowana codzienna praktyka każdego wędrownika (rym niezamierzony) – godzina drogi.
Obiad w terenie jest jednym z najbardziej wyczekiwanych punktów dnia. Naprawdę wspaniałym uczuciem jest wlanie w siebie gorącej zupy podczas gdy dookoła pogoda nie rozpieszcza, zwłaszcza smaku dodają jej odczuwalne w nogach przebyte kilometry, zmarznięte podczas jej przygotowania dłonie, ledwo dający się utrzymać ogień na którym została przygotowana.
Chociaż po dojściu do celu zmęczenie zamykało oczy i zmiękczało kolana, z marszu weszliśmy do świątyni na mszę. Kościół nazywany Domem Ojca a co za tym idzie wszystkich jego dzieci, w tym momencie rzeczywiście stał się miejscem odpoczynku, schronienia do którego trafienie było czymś głęboko upragnionym.
Kolejnym punktem był krótki wykład Mikołaja Wysockiego nt. Wielkiej schizmy wschodniej – wydarzenia bez którego nie byłoby bł Unitów z Pratulina. Było to niejako geneza wydarzeń które uczyniły szczęśliwymi u Ojca Wincentego Lewoniuka i jego 12 towarzyszy.
Wbrew pozorom w tym momencie zaczynają się naprawdę ważne i warte przeżycia wydarzenia. Możliwość potrzymania krzyża trzymanego w chwili śmierci za wiarę i krótkiej modlitwy przy nim nie zdarza się codziennie. W akompaniamencie śpiewu przeszło 20 gromkich, męskich głosów, w półmroku kościoła, przeżycie było ogromne.
Trochę wiedzy można było wyciągnąć też z filmu poświęconego unitom z Pratulina wyświetlonego w kaplicy przed którą doszło do ich męczeńskiej śmierci. Kulminacyjnym punktem dnia był wymarsz wędrownika Wojtka Łukasiaka. Klimatyczna ceremonia w szpalerze pochodni pozostaje w pamięci podejmującego służbę jako Harcerza Rzeczpospolitej na zawsze zarówno przez jej klimat i emocje, jak i przez wypowiedziane tam słowa i podjęte zobowiązania.
Wieczorny posiłek został przygotowany przez mamę ks. proboszcza będącą jednocześnie gospodynią na plebani. Bardzo pozytywny gest przychylności i dobrej woli. Krótka rada i położyliśmy się spać co po dniu tak pełnym przeżyć było błogosławieństwem dla zmęczonego ciała. Rano, nadchodzi czas wyjazdu. Msza, śniadanie, pożęgnanie z gospodarzami.
Pratulin jest szczególnym miejscem dla garwolińsko – pilawskiego hufca. Tam początek miał krąg szefów który przyjął za patronów tamtejszych męczęnników.
Maciej Rozmanowski HO
przyboczny 1 Drużyny Garwolińskiej